piątek, 18 listopada 2011

nie ma mowy.

Mój przyszły mąż, kochanek, brat, wujek, dziadek, sąsiad, listonosz.


dzieje się zbyt dużo. do tego jestem cholernie zmęczona dosłownie wszystkim i wszystkimi. szkoła szkołą, ale mogliby trochę zluzować. 
jest piątek i zamiast spotkać się z dziewczynami, iść na wino, kawę czy cokolwiek - robię fizykę, hehehehe. aha, chciałam przypomnieć, że z niej nie zdam.
tonę w wielkich swetrach, wypijam właśnie 6 herbatę - bo jakby inaczej, ulubiona play lista włączona, a dłoni nie czuję.
brakuje mi spokoju, brakuje mi wolności i pragnę o chwili wytchnienia. nawet kiedy mam wolne, jest weekend, a ja cała drżę, wszystko we mnie krzyczy. 




wiem, kochasz mnie, nic tylko kiedyś znowu spotkać się na dobre i na złe.
♪ Normalsi.

sobota, 12 listopada 2011

RAISE ME UP.


wszystko się dymi. jest jesień. moja apatia przeplatana szczęściem. acedia na zmianę z czułością i śmiechem. ta jesień jest inna. ona mnie nie niszczy. a jeżeli zacznie, to będzie niszczyć inaczej niż zawsze.
listopad, walący drzwiami i oknami, a przez komin wsuwa się powolutku grudzień. nienawidzę grudnia, świąt. 
tonę w stosie swetrów, hektolitrów herbaty, zatapiam się w ulubione utwory muzyczne i literackie. 


Then, I am still and wait here in the silence, 
until you come and sit a while with me.